Zwiedzanie Pekinu

forbidden_city

Fot. Tomasz Wilczak

Po pierwszym dniu zwiedzania Pekinu, czyli głównie dzielnicy hutongów, w kolejnych dniach zabraliśmy się za bardziej „turystyczne” miejsca. Nie będziemy tu opisywać historii i szczegółów związanych z poszczególnymi miejscami, gdyż można to znaleźć w przewodnikach. Skupimy się bardziej na naszych obserwacjach i praktycznych informacjach, które mogą się przydać tym, którzy wybierają się do Chin, np. w odwiedziny do nas :)

Metro w Pekinie

Do poruszania się po Pekinie najwygodniejsze jest metro. Jeden bilet kosztuje 2 RMB*. Jest on ważny od momentu skasowania na pierwszej stacji metra do momentu wrzucenia go do bramki podczas opuszczania metra. Innymi słowy, w ramach jednego biletu można przesiadać się dowolną ilość razy. Przed wejściem do każdej stacji metra jest punkt kontrolny, w którym każdą większą torbę trzeba oddać do prześwietlenia (jak na lotnisku).

Praktycznie na każdej stacji metra spotkać można policjantów lub inne służby mundurowe, więc jak widać bezpieczeństwo jest istotne, co jednak przy takiej ilości ludzi nie powinno dziwić. Zarówno odległości między poszczególnymi stacjami metra, jak i dystans między stacjami przesiadkowymi są olbrzymie, więc należy się przygotować na duuuużo chodzenia.

Drugiego dnia dopadł nas jet lag i zmęczenie, przez co obudziliśmy się dopiero o 13-tej :) Tego dnia pomagali nam jeszcze Iza z Jankiem. Zabrali nas do centrum, które jest przeciwieństwem tego co widzieliśmy poprzedniego dnia. Jest tam pełno biurowców, hoteli i nowoczesnych wieżowców.

 Silk Street

 W okolicy tej znajduje się także „Silk Street”, czyli swego rodzaju dom handlowy pełny małych stoisk z „markowymi” ciuchami, butami, torebkami, zegarkami, sprzętem elektronicznym i generalnie wszystkim co można sobie tylko wyobrazić. Mimo, że można kupić tam praktycznie wszystko za relatywnie małe pieniądze, to już po paru minutach można mieć dosyć :) Sprzedawcy są bardzo nachalni. Wystarczy kontakt wzrokowy, aby zaczęli zachęcać do kupowania, więc przejście przez choćby jedną alejkę oznacza ciągłe odpędzanie się od sprzedających. Nawet magiczna fraza ‚Bu Yao‚ (czyli nie chcę), w tym przypadku nie pomaga :) Plusem jest natomiast to, że z większością sprzedawców można dogadać się po angielsku, bo jest to miejsce głównie nastawione na turystów. Jak to bywa w tego typu miejscach, trzeba się targować! Niepisaną zasadą jest, że ceny finalne to mniej więcej 10% ceny wyjściowej.

Miasteczko olimpijskie

Wieczorem tego dnia jedziemy jeszcze z Asią (ale już bez naszych gospodarzy) do miasteczka olimpijskiego. Zarówno stadion olimpijski (czyli słynne gniazdo), jak i kompleks basenowy są ładnie oświetlone, co sprawia, że najlepiej wybrać się tam właśnie po zmroku. Miasteczko leży na przedłużeniu osi północ-południe, na której usytuowane jest także Zakazane Miasto (dawny pałac cesarski). Na deptaku (usytuowanym dokładnie na tej osi), po którego obu stronach znajdują się obiekty olimpijskie, pełno jest spacerujących Chińczyków. Zobaczyć tam można także charakterystyczne latawce, sprzedawane głównie po zmroku.

Zakazene Miasto, czyli Pałac Cesarski

Trzeciego dnia wybraliśmy się do Zakazanego Miasta (dawny pałac cesarski). Zdecydowaliśmy się wejść południową bramą, aby zobaczyć przy okazji ogromny Plac Tian’anmen, czyli centrum chińskiego komunizmu. Na południowej bramie wisi także jedyny publiczny portret Mao. Sam pałac jest ogromny (pow. 32 ha) i przejście do północnej bramy zajęło nam parę godzin. W środku znajduje się mnóstwo mniejszych i większych pałaców, pawilonów i bram. Będąc przy północnej bramie, warto wejść na wzniesienie w parku Jingshan, z którego bardzo dobrze widać cały kompleks pałacowy (zdjęcie we wstępie).

Po kilku godzinach chodzenia byliśmy bardzo zmęczeni, a od północnej bramy do najbliższego metra jest stosunkowo daleko. Zastanawialiśmy się czy wziąć taksówkę (która kosztuje stosunkowo niewiele, bo 10 RMB za pierwsze 3 km), ale znaleźliśmy rykszarza, a właściwie to on nas znalazł. Pokazaliśmy mu najpierw na mapie, gdzie chcemy jechać, a następnie spytaliśmy o cenę. Pokazał nam na palcach „3″ i powiedział po angielsku „three”. Po szybkiej kalkulacji stwierdziliśmy: dlaczego nie! Wsiedliśmy więc i zadowoleni jechaliśmy sobie rykszą, podziwiając widoki i uznając, że to będzie nas środek transportu po Pekinie. Po dojechaniu na miejsce, chciałem dać naszemu kierowcy uzgodnione 3 yuany, jednak szybko się okazało, że Pan miał na myśli 300 (co pokazał nam na małej kartce z cennikiem). Próbowaliśmy mu w angielsko-migowym języku wytłumaczyć, że umawialiśmy się na 3 a nie 300 RMB, więc mu więcej nie zapłacimy. Pan najwidoczniej nie rozumiał, lub nie chciał rozumieć, więc nie wiedząc co robić po prostu wstaliśmy i zaczęliśmy iść w kierunku metra. On jednak zaczął nas gonić, więc Asia poprosiła Chińczyka-który-wyglądał-na-znającego-angielski o pomoc. Ten słysząc naszą historię domyślił się, że rykszarz próbuje nas oszukać. Ostatecznie zapłaciliśmy 20 yuanów i mamy lekcję na przyszłość oraz pamiątkowy film (poniżej):

Wielki Mur

Czwarty dzień to wycieczka na Wielki Mur. Wyruszyliśmy stosunkowo wcześnie, bo ostatni autobus powrotny odjeżdża o 17, więc woleliśmy mieć więcej czasu. Dojazd do Badaling (gdzie znajduje się najbardziej popularna wśród turystów część muru) z Pekinu jest stosunkowo prosty. Należy dojechać do przystanku autobusu 919, wsiąść, upewnić się, że jedzie do Badaling i zapłacić :). Czas jazdy to ok. 1-1,5 godziny, w zależności od korków. Dojeżdżając na miejsce widać już fragmenty muru. Wchodząc na mur w miejscu, gdzie dojechaliśmy autobusem, można było wybrać kierunek wschodni (mniej stromy) lub zachodni (bardziej stromy). Wybraliśmy ten drugi, gdyż wchodziło się wyżej, skąd był dużo lepszy widok na roztaczający się po horyzont mur. Chodzenie po murze przypomina trochę chodzenie po prawdziwych górach, gdyż schody potrafią być momentami niemal pionowe. Dodatkowo, podchodzi się w górę, by zaraz potem zejść w dół i następnie znowu w górę, warto więc wziąć ze sobą zapas wody, bo można się konkretnie zmęczyć :) Minusem tego miejsca jest oczywiście masa turystów, ale wiedzieliśmy o tym, więc aż tak bardzo nam to nie przeszkadzało. Miejsce to jest też mocno skomercjalizowane, gdyż można nawet wjechać na szczytowy punkt tego fragmentu muru gondolką, a zjechać saneczkami. Z tej ostatniej opcji sami skorzystaliśmy, bo było szybciej, jednak początkowo wyglądało to bardziej obiecująco niż faktycznie było, także polecamy tylko jeśli komuś się spieszy, żeby zejść z powrotem na dół.

Pałac Letni w Pekinie

Ostatniego dnia pojechaliśmy rowerami do Pałacu Letniego, czyli wielkiego kompleksu parkowego, będącego letnią rezydencją chińskich cesarzy. W parku tym znajduje się dość duże jeziorko, przy którego północnym brzegu usytuowany jest na wzniesieniu pałac, z którego widać wspomniane wcześniej jeziorko, jak i dużą część parku. Na park ten warto przeznaczyć jak najwięcej czasu, gdyż jest w nim dużo do zobaczenia (i fotografowania!). Jest to także ciekawe miejsce do obserwacji Chińczyków, którzy spędzają tam wolny czas grając w karty, różnego rodzaju gry lub ćwicząc Tai Chi. My niestety nie mieliśmy tyle czasu, bo tego samego dnia popołudniu wyjeżdżaliśmy pociągiem do Dalian, dlatego wspięliśmy się jedynie na szczyt wzniesienia z pałacem oraz przeszliśmy wzdłuż jeziora do Mostu Siedemnastu Łuków.

Podsumowując, Pekin to bardzo ciekawe miasto i warto spędzić w nim co najmniej 4-5 dni, aby mieć czas na spokojnie zobaczyć najpopularniejsze zabytki, a także móc spędzić trochę czasu w mniej popularnych miejscach, np. spacerując po dzielnicy Hutongów.

* 1 RMB = ok. 0,45 zł

3 odpowiedzi do wpisu “Zwiedzanie Pekinu”

  1. Dzięki za spisanie tego wszystkiego, przyda nam się bardzo :)

  2. Zazdroszczę Wam bardzo tej wyprawy:) To jakby zobaczyć zupełnie inny świat. Może i mi się kiedyś uda.

Trackbacks/Pingbacks

  1. Jak trafiliśmy do telewizji | O podróżach i programie GlobalMBA - 14-07-2012

    [...] >> Co warto zobaczyć w Pekinie >> Dzielnica Hutongów w Pekinie >> Changsha i przygoda z autobusem sypialnym >> Chińska motoryzacja >> Kontrasty w Chinach (Dalian) >> Hongkong >> Chińskie wierzenia i życie pozagrobowe >> Obiad z chińskim kongresmenem >> Spływ rzeką Li i Yangshuo >> Guilin i tarasy ryżowe >> Nasza ulubiona budka z chińskim jedzeniem [...]

Dodaj komentarz