Podróż do Chin
Lotnisko w Pekinie
Dzisiaj opiszemy naszą 16 godzinną podróż do Pekinu i dalej do Dalian.
Przesiadka na Heathrow
Lotnisko Heathrow jest bardzo dobrze oznakowane, więc z łatwością znaleźliśmy odpowiednie bramki do przesiadki. Na nasze szczęście nie musieliśmy też zmieniać terminala. Samo lotnisko jest ogromne i składa się z kilku terminali, a ponieważ do drugiego samolotu dojeżdżaliśmy autobusem, mogliśmy zobaczyć dużą jego część. W Londynie mieliśmy ponadgodzinne opóźnienie, bo piloci utknęli w korku. To był właściwie jedyny minus tej części podróży.
Lot do Pekinu
Linia British Airways (którą lecieliśmy) ma za to ciekawą rozrywkę pokładową. Każdy ma do dyspozycji monitorek na którym może wybrać co chce oglądać (dostępne są filmy, seriale i różnego rodzaju kanały tematyczne), jakiej muzyki posłuchać lub też znaleźć informacje na temat lotu tj. aktualnej wysokości, prędkości, pozycji względem ziemi, temperatury na zewnątrz, czy też czasu, który pozostał do lądowania. Serwowane posiłki można uznać za dobre. Dla Tomka zabrakło pierwszego posiłku i musiał zjeść obiad z pierwszej klasy. Jednak Pan steward bardzo uprzejmie przeprosił go za to, chociaż dla Tomka nie było to problemem :)
Pociągiem do Dalian
Podróży do Dalian nie można uznać za udaną. Zdecydowaliśmy się na pociąg, aby móc więcej zobaczyć. Bilety z miejscówką były tanie (140 RMB za osobę, czyli około 70 zł). Dojazd taksówką na dworzec zajął nam ponad godzinę. Bez klimatyzacji, w gorącym słońcu, w korku. Przed wejściem na dworzec długie kolejki. Każdy kto chce wejść na teren dworca musi oddać swój bagaż do kontroli (tak jak na lotnisku). Następnie udajemy się w stronę naszego peronu. Mamy dwie godzinny do odjazdu więc spędzamy ten czas w poczekalni. Miejsce jest ładnie wykończone, lecz brudne i przepełnione jak cały Pekin. Zauważyliśmy, że większość Chińczyków nie uznaje toreb, walizek. Swoje rzeczy pakują do worków foliowych i obwiązują je taśmą zostawiając odpowiednią ilość taśmy na uchwyt. Podczas gdy ja próbuję zjeść zupkę chińską widelcem (bo tylko on był w zestawie) Tomek próbuje zorientować się gdzie jest nasz peron. Okazuje się, że aby wejść na peron trzeba przejść przez kolejną bramke z kontrolą biletów. Bramki te otwierane są dopiero na około 30 minut przed odjazdem pociągu. Od godziny tworzy się przed nimi tłum przepychających się osób. Warto podkreślić, że reguły kolejkowe nie obowiązują w Pekinie. Wszyscy sie pchają, wpychają i robi się nerwowo. My używamy naszych wielkich walizek, aby zachować trochę przestrzeni.
Po przejściu przez bramki idziemy długim tunelem z którego wyjście prowadzi wprost na nasz peron. Przy każdym wejściu do wagonu stoi Pan, który sprawdza bilety i numery miejsc. Do naszego wagonu wchodzimy jako jedni z pierwszych, ale bardzo szybko robi się ciasno. Nie ma już miejsca na Tomka walizkę i jedna dziewczyna radzi nam, aby schować ją pod siedzenie. Rozmawiamy z nią przez chwile i okazuje się, że nie ma ona miejscówki, „ale jedzie tylko 8 godzin, wiec może postać”. Szok. Takich jak ona jest coraz więcej. W wagonie nie ma przedziałów. Z jednej strony jest rząd podwójnych siedzeń, z grugiej rząd potrójnych. Mamy miejsca 33 i 34 jednak dzieli nas przejście, które bardzo szybko zapełnia się. Nie możemy już nawet ze sobą rozmawiać, bo jest głośno i nie widzimy się. Najciekawiej jest jak Pani sprzedająca napoje i przekąski próbuje przecisnąć się ze swoim wózkiem przez przejście. Wszyscy grzecznie wstają i robią jej miejsce. Z czasem wstają coraz wolniej, a nasz wagon zamienia się w wysypisko śmieci. Mijają godziny a my nie możemy spać. Po 12 godzinnej podróży i po 1 godzinie snu, około godziny 6:30 rano (lokalnego czasu) dojeżdżamy do dworca głównego w Dalianie. Za chwilę mamy spotkanie organizacyjne, a nam tak bardzo chce się spać…
To Tomasz Lis też lata business class?
No nie też, bo my lecieliśmy economy :)
Obiad z business clasy – biedak ;P