Malezja – pierwsze wrażenia

img_2023

Po dość długiej podróży z przystankami w Sztokholmie i Dubaju dotarliśmy do stolicy Malezji. Na Okęciu zaopatrzyliśmy się w nasz najlepszy towar eksportowy, czyli polską wódkę ;) Trunek zakupiliśmy oczywiście w celach leczniczych, bo lepiej się zawczasu zdezynfekować niż później zatruć. Zawsze też łatwiej nawiązać ponadnarodowe przyjaźnie przy kieliszku wódki. Nasze plany niestety legły w gruzach, gdy odebraliśmy plecaki na lotnisku w KL. Gdy tylko ujrzałem mój plecak na karuzeli bagażowej wiedziałem, że coś jest nie tak. Cała przednia cześć była mokra. Okazało się, że nie pomogło staranne owinięcie wódki ręcznikiem i w rezultacie szklana butelka się zbiła. Mogłem jedynie żałować, że nie wziąłem plastikowej, którą pogardziłem na lotnisku…

Teksi z lotniska

Po szybkiej wymianie pieniędzy na lotnisku zaczęliśmy rozglądać się za taksówkami (po malajsku „teksi”). Ze strony internetowej naszego hostelu wiedzieliśmy, że za taxi z lotniska powinniśmy zapłacić ok. 80-90 RM (1 RM = ok. 1 zł). Nauczeni pobytem w Chinach, byliśmy przygotowani na odparcie pierwszej fali lotniskowych „naganiaczy” i ostre targowanie o stawkę za kurs. Na szczęście obyło się bez tego. Okazało się, że taksówkarze mają odgórny nakaz stosowania taksometrów. Oprócz tego na lotnisku jest specjalny punkt, gdzie za 2 RM kupuje się coś w rodzaju kuponu na miejską taksówkę (inne faktycznie są droższe). Obsługa tego punktu podała nam szacunkowy koszt za nasz kurs (ok. 70 RM) i odprowadziła do pierwszej wolnej taksówki, upewniając się jeszcze, że taksówkarz wie gdzie ma nas zawieźć. Taksówkarz był bardzo miły i opowiadał nam po drodze o KL i o mijanych miejscach. Nasz kurs kosztował ostatecznie 65 RM, co było kolejną miłą niespodzianką :) To pierwsze zetknięcie z Malezyjczykami było bardzo pozytywne i zdecydowanie odmienne od naszego pierwszego spotkania z Chińczykami, notabene też w taksówce z lotniska :)

Mieszanka kulturowa

Wagon tylko dla kobiet

Gdy dotarliśmy do naszego hostelu zaskoczyło nas, że przed wejściem do środka zostaliśmy poproszeni o zdjęcie butów. W całym hostelu, i jak się później miało okazać w większości pomieszczeń w Malezji, chodzi się boso.

Do hostelu przybyliśmy popołudniu i po krótkim odpoczynku jeszcze tego samego wieczora udaliśmy się na krótki spacer. Po drodze mogliśmy zaobserwować charakterystyczną dla Malezji mieszankę kulturową. W kraju tym żyje kilka narodowości, przede wszystkim Malezyjczycy, Chińczycy i Hindusi. jest krajem muzułmańskim, ale żyje tu także dość duża grupa wyznawców buddyzmu, protestantyzmu, hinduizmu oraz innych religii. Tę swoistą mieszankę kultur i religii widać na każdym kroku, nie tylko po ubiorze mijanych osób, ale także patrząc na menu w resturacjach, asortymencie w sklepach oraz ilości różnych świątyń.

Już podczas pierwszego spaceru zauważyliśmy jak pomocni i otwarci na turystów są mieszkańcy Malezji. Podróżowanie po Malezji zdecydowanie ułatwia fakt, że większość z nich bardzo dobrze mówi po angielsku, co wynika z historycznego wpływu imperium brytyjskiego. Pozytywnie zaskoczyli nas też sklepikarze, kelnerzy i sprzedawcy w przydrożnych budkach z jedzeniem lub stoiskach z pamiątkami, którzy nie są nachalni. Najczęściej po napotkaniu naszego wzroku mówią do nas „Hello” i coś nam proponują. My przeważnie im dziękujemy i na tym się kończy. Nie ma żadnego namawiania ani naciągania. Pełna kulturka :)

Brak komentarzy, twój może być pierwszy!

Dodaj komentarz