Studiowanie na amerykańskiej uczelni

Fontanna UNF

 

W dzisiejszym wpisie opiszemy ostatnią uczelnię, na której studiowaliśmy w ramach programu GlobalMBA, czyli (UNF). Opiszemy również jak wygląda studiowanie na amerykańskiej uczelni.

Zapraszamy także do galerii zdjęć, gdzie zobaczyć można więcej zdjęć z kampusu.

Pierwsza rzecz jaka rzuciła nam się w oczy po przyjeździe na kampus to jego wielkość. Mimo, że jak na amerykańskie standardy jest to uczelnia średniej wielkości, to rozplanowanie i rozmiar kampusu robią wrażenie, szczególnie w porównaniu z polskimi uczelniami. Wystarczy wspomnieć, że na terenie kampusu jest około 20 różnych parkingów, wliczając w to kilka wielopoziomowych garaży. Praktycznie każdy przyjeżdża na uczelnie swoim samochodem, więc gdzieś muszę się one wszystkie pomieścić.

Dodatkowo, na kampusie są dwie wewnętrzne linie autobusowe, które jeżdżą między parkingami a centralną częścią kampusu. Odległości są na tyle duże, że wielu studentów dojeżdża z parkingów na zajęcia rowerami, deskorolkami i longboardami. Wrażenie robi także wygląd kampusu. Pełno jest zieleni, palm i stawów. Uniwersytet składa się z pięciu wydziałów (tzw. college’ów): Brooks College of Health, College of Arts & Sciences, College of Computing, Engineering and Construction, College of Education & Human Services i naszego Coggin College of Business. Co ciekawe, mimo, że każdy z wydziałów posiada swój własny budynek, połączenia między nimi są tak pomyślane, że w razie deszczu można przejść zadaszonymi chodnikami z jednego końca kampusu na drugi.

Kolejną rzeczą, która nas zaskoczyła, to pokój gier, w którym można się zrelaksować grając w bilarda, ping-ponga i różne inne gry, wliczając w to konsole (PS3/Xbox360) i oldschool’owe gry wideo :) Dla studentów studiów magisterskich jest też specjalny pokój (‚Graduate Lounge’) wyposażony w wygodne kanapy, telewizor LCD, komputer, a nawet małą kuchnię z mikrofalówką. Takie miejsce do spotkań, nauki lub po prostu chwili relaksu :)

Pokój gier (UNF)

unf_lot18

Fot. Tomasz Wilczak

Bezpieczeństwo

Uczelnia kładzie duży nacisk na bezpieczeństwo studentów. Dlatego też UNF posiada swój własny… posterunek policji :) Już pierwszego dnia zostaliśmy poinformowani, że na terenie uczelni rozstawione są specjalne telefony alarmowe i w razie potrzeby, zwłaszcza wieczorami możemy zadzwonić po eskortę policji w drodze na parking. Na szczęście nigdy nie musieliśmy z niej skorzystać. Emaile z policji o zainstniałych na terenie kampusu niebezpiecznych incydentach pokazały nam jednak, że wszystkie te działania mają swoje uzasadnienie. Policja odpowiedzialna jest także za zapewnienie bezpieczeństwa ruchu, co oznacza np. sprawdzenie prędkości samochodów na lokalnych drogach kampusu. Na szczęście nigdy nie dostaliśmy żadnego mandatu :)

Posterunek policji UNF

Fot. Tomasz Wilczak

Jedzenie

Jak to mówią, student głodny to student zły. Na UNF raczej nie powinno być z tym problemu. Na terenie uczelni jest mnóstwo miejsc gdzie można coś zjeść (i wypić). Zacznijmy od tego, że miłośnicy kawy nie powinni być zawiedzeni, bo na kampusie są aż 3 Stoarbucks’y! Na głównej stołówce do wyboru jest pięć restauracji, a właściwie fast-food’ów. Oprócz standardowej stołówki z różnymi daniami (taki jakby bufet), wybierać można pomiędzy hamburgerami (wiadomo ;)), meksykańskim jedzeniem (burrito, tacos itp.), kanapkami (tzw. „subs”, coś jak Subway) oraz sałatkami. Oprócz tego wszystkiego, na drugim piętrze jest już typowa restauracja z obsługą kelnerską, a nawet barem. Jest to z resztą jedyne miejsce na kampusie, gdzie można kupić alkohol. To jednak nie wszystko, gdyż oprócz głównej stołówki są jeszcze inne miejsca, gdzie można coś zjeść na terenie uczelni, wliczając w to pizzerię i sushi.

Stołówka (UNF)

Fot. Tomasz Wilczak

Studia w

Ostatnią rzeczą, jaką chcielibyśmy opisać to jak wygląda studiowanie na amerykańskiej uczelni, gdyż różni się to znacząco od tego do czego byliśmy przyzwyczajeni w Polsce. Zacznijmy od tego, że przez cały semestr mieliśmy jedynie pięć przedmiotów. Co ciekawe, na warunki amerykańskie jest to i tak dużo, gdyż niektóre osoby spoza naszego programu dziwiły się jak dajemy sobie radę z tyloma przedmiotami na raz. Rzecz w tym, że zajęcia same w sobie są krótkie (2,5 h tygodniowo na przedmiot), jednak wymagają znacznie więcej czasu poza zajęciami. W Polsce byliśmy przyzwyczajeni do tego, że jest dużo więcej zajęć (ćwiczenia + wykłady), jednak poza nauką do egzaminów i sporadycznymi prezentacjami lub projektami w domu nie trzeba było za dużo robić. To się w Polsce powoli zmienia (zwłaszcza u młodszych wykładowców/profesorów), ale to temat na inną dyskusję. W Stanach jest natomiast zupełnie inaczej. Z każdego przedmiotu mieliśmy 2 lub 3 egzaminy, do tego prezentacje grupowe, prace pisemne, książki do przeczytania (z których były testy), case’y i prace domowe. Momentami czuliśmy się bardziej jak w liceum niż na studiach, gdyż często na bieżąco musieliśmy przygotowywać się na zajęcia. Na szczęście, część przedmiotów była bardziej „front-loaded”, co oznacza, że wymagały więcej pracy na początku semestru. Było to dobre, gdyż nauka rozłożona była na cały semestr, a nie tak jak w Polsce na ostatnie 2-3 tygodnie (sesja).

Pisząc o studiowaniu w Stanach warto też wspomnieć o książkach. Niestety, ceny podręczników są bardzo wysokie. Niektóre podręczniki potrafią kosztować po $80-100, a większość wykładowców, przynajmniej w teorii, wymaga aby każdy student miał swój podręcznik. W praktyce jednak, mieliśmy często z Asią po jednej książce i nie było z tym problemów. Koszt podręcznik to jednak nie wszystko. Często trzeba też kupić dostęp do dodatkowych materiałów lub oprogramowania, np. biznesowej gry symulacyjnej (CapSim).

Organizacje studenckie

Na koniec jeszcze słowo o organizacjach studenckich. Na UNF’ie było bardzo dużo stowarzyszeń, kół i organizacji. Dzięki temu pełno było eventów sportowych i kulturowych, a także innego rodzaju inicjatyw. Na uczelni działało także kilka fraternities i sororities, czyli organizacji studenckich zrzeszających studentów (te pierwsze) lub studentki (te drugie). Co nas jednak najbardziej zaskoczyło, to fakt, że organizacje te mają w bibliotece swoje księgi (dzienniki), w których studentki lub studenci danej organizacji wpisują kiedy i jak długo uczyli się danego dnia. Nie wiemy czy są jakoś potem z tego rozliczani, ale dla nas było to interesujące :)

2 odpowiedzi do wpisu “Studiowanie na amerykańskiej uczelni”

  1. W zeszłym miesiącu miałam okazję odwiedzić jedną z uczelni amerykańskich – UCSD w San Diego California.
    Wszystko się praktycznie pokrywa – oznacza to że każda uczelnia amerykańska jest wysokich – w porównaniu do polskich standardów. Byłam zachwycona uczelnią i nastawieniem profesorów do studenta, także organizacją i samymi zajęciami. Wszystko jest jasne i przejrzyste. Studiowanie tam to czysta przyjemność!
    Zazdroszczę wszystkim takiego doświadczenia.

  2. Wysnuwasz nieco bledne wnioski autorzy nie stwierdzili na swoim blogu, czegos co usprawiedliwialoby twoje sformulowanie: „Wszystko się praktycznie pokrywa – oznacza to że każda uczelnia amerykańska jest wysokich – w porównaniu do polskich standardów.” Moze jesli chodzi o infrastrukture czy bezpieczenstwo ale nie mozna w zadnym wypadku wysnuc takich wnioskow co do nauki na podstwie tego co napisano na blogu, choc mozesz miec troche racji na podstwei wlasnych obserwacji. U nas na studiach czesto wiele wymagan nie jest jasnych i przejrzystych, a profesorowie nie szanuja Twojej pracy i zadania przez nich dawane sa tak celowe jak przesypywanie slomką trzymaną w ustach gory piachu.

Dodaj komentarz