A gdyby tak mieć całą plażę tylko dla siebie?

Plaża w Teluk Nipah

Potrzebowaliśmy kilku dni odpoczynku, aby podładować baterie po długiej podróży i mieć siłę na podróżowanie po Azji południowo-wschodniej. Chcieliśmy odpocząć od zgiełku miasta i poleniuchować trochę na plaży. Przygotowując się do wyjazdu przejrzeliśmy przewodniki, blogi oraz strony internetowe i udało nam się znaleźć wyspę, która idealnie do tego pasowała. Tak znaleźliśmy się na wyspie Pangkor.

W przewodnikach najczęściej można znaleźć informacje o wyspie Penang, Langkawi, Tioman, Perhentian (2 wyspy) i oczywiście Borneo. Są to bardzo popularne miejsca wśród turystów. Pangkor jest mniejszą wyspą, która jeszcze nie została zalana przez turystów. Dlatego to właśnie tam wybraliśmysię po zwiedzeniu stolicy.

Dojazd z Kuala Lumpur

Podróż zajęła nam około 5 godzin. Najpierw pojechaliśmy autobusem VIP do Lumut, a stamtąd promem na wyspę. O transporcie w Malezji i Tajlandii będziemy chcieli napisać przy innej okazji, ale już teraz powiem, że standard autobusów bardzo pozytywnie nas zaskoczył. W każdym autobusie była klimatyzacja, wygodne, rozkładane fotele, a dodatkowo koszt przejazdu był relatywnie niski. W autobusie poznaliśmy dwie Australijki, które tak jak my nie miały jeszcze zarezerwowanego ani wypatrzonego noclegu. Orientowaliśmy się w cenach, ale zdecydowaliśmy, że na miejscu poszukamy pokoju. W Lumut zaczepiła nas kobieta oferująca noclegi. Przyjrzeliśmy się jej ofercie, jednak ceny podane w katalogu przekraczały dwukrotnie nasz budżet noclegowy. Po krótkich negocjacjach udało nam się zarezerwować pokój dwuosobowy, blisko plaży w bardzo rozsądnej cenie. Zdecydowaliśmy się na pokój bez widoku na morze co było dobrym wyborem. Pokoje z widokiem „na morze” oznaczały widok na ulicę i sklepy pomiędzy którymi można było dostrzec  morze.

Główna ulica w Teluk Nipah (rano)

Na wyspę dotarliśmy promem, który kursuje co 45 minut. Na wyspie ujrzeliśmy przed sobą rząd bardzo charakterystycznych różowych taksówek. Razem z Australijkami pojechaliśmy do miejscowości Teluk Nipah, gdzie mieliśmy zostać na trzy noce. Teluk Nipah to 300 metrowa główna droga, na której znajdują się sklepy spożywcze, stragany z pamiątkami oraz rzeczami do plażowania, a także małe knajpki z jedzeniem (głównie z owocami morza). Na dwóch odnogach znajdują się hotele i bungalowy. Zgłodnieliśmy po podróży, ale niestety żadna knajpka nie była jeszcze otwarta. Otwierane były tuż przed zachodem słońca, czyli przed 19. Jedzenie było bardzo dobre, soki ze świeżych owoców przepyszne i do tego jeszcze widok na zachodzące słońce. To tyle jeśli chodzi o wieczorne atrakcje na wyspie.

Jak „Przyjaciele” na Barbadosie

Jako że jesteśmy fanami Friends’ów to nie mogę odpuścić sobie tego porównania. Pamiętacie odcinek, w którym wszyscy lecą na Barbados na konferencje Ross’a? Oczywiście głównym celem pozostałej piątki jest plażowanie. Gdy budzą się rano okazuje się, że z plażowaniem mogą się pożegnać, bo leje wielki deszcz… Tak też było i u nas. Budzimy się rano (ok 10 bo mamy jeszcze jet-laga), a tu ściana deszczu. No tak, jest pora deszczowa i teraz wiemy jak to wygląda. Na szczęście deszcz padał tylko do 11 i przez resztę dnia była piękna pogoda. Sytuacja powtarzała się przez kolejne 3 dni.

Atrakcje

W Teluk Nipah są dwie plaże. Jedna znajduje się zaraz przy głównej drodze, druga natomiast jest za zakrętem w kierunku północnym. Wybraliśmy się na tą drugą plażę i mieliśmy ją praktycznie dla siebie. Byliśmy tam pod koniec października, czyli w porze deszczowej (low season), dzięki temu było bardzo mało turystów. Szeroka piaszczysta plaża, czysta woda, a do tego hamaki, huśtawki i leżaki. Znajduje się tam również mała knajpka z przepysznym jedzeniem. Najbardziej zasmakował nam Roti Canai (czyt: roti czianaj) czyli bardzo cienki, kruchy naleśnik. Ta indyjska potrawa podawana jest na wiele różnych sposobów: na słono z curry, tuńczykiem lub na słodko z bananem i czekoladą, z mango lub innymi owocami.

Jedna z wypożyczalni sprzętów wodnych

Na plaży znajduje się dość sporo (jak na zapotrzebowanie) wypożyczalni ze sprzętami wodnymi takimi jak kajaki, czy banany oraz zestawami do snorklowania (ABC). Dowiedzieliśmy się, że warto jest posnorklować przy wysepce, która była oddalona o ok 200m od naszej plaży. Wypożyczyliśmy sprzęt, wynajęliśmy łódkę i udaliśmy się w to miejsce. Niestety naszym zdaniem nie było tam nic ciekawego do oglądania. Wprawdzie było dużo ryb, ale tylko dwa gatunki, a do tego widoczność była bardzo mała (pewnie dlatego, że akurat tego dnia było pochmurnie). Miejsce to jest na tyle popularne, że w pewnym momencie zrobiło się tam wręcz tłoczno (nawet nie wiedzieliśmy, że jest tyle osób na wyspie). Przypłynęły 3 łódki z chińczykami, a następnie jedna z muzułmanami. Jedni i drudzy zaopatrzeni w chleb, aby zwabiać ryby. W pewnym momencie w wodzie było więcej chleba niż ryb ;)

Muzułmanki

Na końcu naszej plaży zatrzymały się Muzułmanki. Sądzę, że były w wieku około 15 lat. Domyślam się, że były na jakimś obozie. Dziewczyny nosiły hidżab, czyli chusty zakrywające włosy i szyję, czarne bluzy lub bluzki oraz czarne spodnie dresowe. Często miały też skarpetki (najczęściej kolorowe) i nosiły do tego japonki. W takim ubiorze kąpały się w morzu, a raczej siedziały w wodzie, wyjmowały telefony i słuchały muzyki. Część z nich zdecydowała się snorklować. Na swoje ubranie zakładały jeszcze kamizelki ratunkowe i podziwiały rybki.

muzulmanki

Małpy

Na tej małej wysepce znajdowało się bardzo dużo małp. Biegały one po drzewach wzdłuż głównej drogi, chodziły po kablach oraz dachach knajpek. Pod wieczór wchodziły na drzewa na plaży, aby zjeść owoce. I tak jednego dnia kiedy ja leżałam sobie na hamaku pod drzewem, a Tomek obok na leżaku, dwie małpki zaczęły poszukiwać owoców na tym drzewie. Tomek zaczął je obserwować i zauważył, że rzucały one umyślnie pestki (ok 5-cio centymetrowe) w jego kierunku. Ewidentnie chciały w niego trafić zaznaczając swój teren. Kiedy jedna z pestek spadła bardzo blisko mnie przenieśliśmy się jakieś 5m od drzewa, gdzie opalała się para młodych Niemców. Nagle zauważyliśmy, że jedna z małp idzie w naszym kierunku. Nie raz słyszeliśmy, że potrafią one zabierać rzeczy turystom. I tak też się stało. Małpę zainteresowała reklamówka Niemców. Bardzo szybko ją zabrała i uciekła na dach knajpki, aby rozpakować swoją zdobycz. Okazało się, że była to torba ze śmieciami. Niezadowolona małpa udała się z powrotem na drzewo w poszukiwaniu owoców.

Jedna z wielu małp na wyspie

bardzo nas urzekła swoją przyrodą, ciszą i relaksującą atmosferą. Zdecydowanie polecamy to miejsce osobom, które chcą odpocząć od zgiełku miast. Cały dzień można spędzić na plaży poczynając od śniadania po romantyczne kolacje przy zachodzie słońca.

Dla grupy znajomych, którzy chcieliby trochę poimprezować polecamy inną wyspę (w Tajlandii) o której napiszemy już wkrótce!

Przydatne informacje:

  •  28 RM- koszt biletu KL – Lumut
  •  20 RM – koszt promu w dwie strony (ostatni prom opuszcza Lumut ok 20.00)
  •  15 RM – koszt taksówki z portu do Teluk Nipah
  •  75 RM – koszt pokoju dwuosobowego z łazienką za noc (w cenie internet)
  •  50 RM – dojazd na miesce do snorklowania + sprzęt

1 RM = 1 PLN

Więcej zdjęć z wyspy w poniższej galerii:

2 odpowiedzi do wpisu “A gdyby tak mieć całą plażę tylko dla siebie?”

  1. Dobrze że te małpy rzucały tylko pestkami w Tomaszka a nie przerzuciły się na odchody :)

Trackbacks/Pingbacks

  1. Autostopem do Cameron Highlands | Gdzie nas poniosło - 27-02-2014

    […] kilku dniach relaksu na malowniczej wyspie Pangkor naszym następnym celem było Cameron Highlands (CH). Jest to region położony w górach, […]

Dodaj komentarz